Drugi niedzielny wykład pod wieloma względami był wyjątkowy, ale może zanim o samym wykładzie, chciałabym napisać dlaczego i skąd pomysł na takiego gościa.
Istniało ryzyko, że część uczestników nie zrozumie i nie doceni obecności generała Gromosława Czempińskiego podczas naszej konferencji, no bo przecież nie ma dziecka z Zespołem Aspergera i tak w ogóle „o co chodzi?”.
I zgodzę się, że zapewne wiele nas różni, jednak łączy nas dużo więcej, niż może nam się wydawać.
Zależało nam też na tym, aby pokazać, że niezależnie od tego kim się jest, ile ma się lat, jaką ma się pozycję zawodową, czy wykształcenie, może nas łączyć coś więcej – doświadczenia, emocje, radości, smutki i właśnie wyjątkowość naszych dzieci.
Nie chcę powiedzieć, że zaproszenie Pana Generała było pewnego rodzaju podstępem i szczegółowo ukartowanym przez nas planem, ale poniekąd tak właśnie było.
Jak zapewne wiecie od zawsze bardzo nam zależało na obecności mężczyzn, ojców, dziadków, pokazaniu, że nie tylko kobiety i mamy mają monopol na zajmowanie się dziećmi, zwłaszcza tymi z problemami czy niepełnosprawnością.
I o ile czasem kobietom jest łatwiej pogodzić się z diagnozą dziecka, o tyle mężczyznom bywa dużo trudniej, chociażby z powodu narzucanych im przez wieki stereotypów o silnych facetach, idących pewnie do przodu, nie okazujących uczuć, emocji i oczywiście jakichkolwiek oznak słabości.
Przez kilka ostatnich lat, również podczas naszych konferencji nie raz dane mi było rozmawiać z kobietami, które płacząc mówiły, że nie udało im się namówić męża na udział w konferencji, ale też z takimi, które mówiły wprost, że ich zmusiły, czasem groźbą, a kiedy indziej szantażem.
Z drugiej strony wiem też, że wielu mężczyzn chciało przyjść, ale właśnie przez swoje najbliższe otoczenie rezygnowali, bojąc się oceny, posądzenia o słabość i zajmowanie się „babskimi sprawami”.
Temat jest niezwykle trudny i złożony, ale nasza konsekwencja pokazuje, że trzeba „walczyć” o ojców w życiu dzieci z ZA oraz o ich świadome rodzicielstwo – dla dobra całej rodziny.
Zaproszenie Pana Generała Gromosława Czempińskiego miało być zatem pretekstem do przyjścia dla tych ojców i mężów, którzy mówili wprost (może zakładając zbroje, o których mówiła Marta?) – „Żaden konferencyjny temat mnie nie dotyczy, ale chętnie posłucham generała”.
I o to nam właśnie chodziło, żeby po prostu przyszli, a reszta zadzieje się sama.
I się zadziała. Wielu panów zostało do końca ostatniej prelekcji.
Fakt, że Pan Generał zgodził się na tak szczerą rozmowę o swoim rodzicielstwie, małżeństwie i swojej drodze do akceptacji niepełnosprawności syna odczytujemy jako ogromne wyróżnienie, ale też jako jego silną chęć do wspierania innych mężczyzn w tej trudnej czasem dla nich drodze.
Oczywiście, że Pan Generał mówił też o swoich pasjach, o lataniu, o nad wyraz emocjonującej pracy w wywiadzie, o niebezpiecznych misjach, o ucieczce w pracę i po prostu o jego potrzebie bycia potrzebnym.
Bez tego wszystkiego jego obraz jako mężczyzny byłby niepełny, a my nie bylibyśmy w stanie dostrzec tego szerszego kontekstu i znaczenia jego słów o trudach tak wyjątkowego ojcostwa, o kryzysie w małżeństwie, czy ojcowskich błędach…
– Czy jest coś cenniejszego dla mężczyzn i ojców od usłyszenia, gdy inny stuprocentowy facet, odnoszący sukcesy, wysportowany, pełen pasji, mówi o tym, że zdarzało mu się płakać, że ma do siebie żal i że gdyby mógł cofnąłby czas, by naprawić relacje z córką?
– Czy możemy nie docenić jego słów, gdy mówił, że było mu niezwykle ciężko znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości i gdy szczerze przyznał „nie odszedłem, bo kochałem i kocham moją żonę” i jego słowa, że gdy przetrwa się te pierwsze lata z niepełnosprawnością dziecka w tle, to potem właściwie nie ma większego zagrożenia dla związku?
– Czy możemy nie docenić jego słów o braku wsparcia dla rodzin, które stają w obliczu diagnozy dziecka, ale i bolesnej kwestii poczucia wstydu i wzajemnym obarczaniu się winą za niepełnosprawność dziecka?
– Czy nie możemy uczyć się od generała szacunku do partnera, który nawet żartując o żonie robił to z czułością podkreślając jak wielki szacunek się jej należy, jak cudowną jest osobą, jak wiele jego rodzina zawdzięcza właśnie jej sile??
– Czy nie możemy się od niego uczyć o wartości komunikacji w związku nawet wtedy, gdy opowiadał anegdotę o ich rodzinnym ustalaniu wakacyjnej destynacji?
– Czy nie powinniśmy docenić jego słów „Dopiero Piotruś nauczył mnie okazywać miłość, co chwilę go przytulam i całuję”?
– Czy w ogóle możemy negować znaczenie jego obecności podczas naszej konferencji, gdy ON, ojciec dziecka niepełnosprawnego, mówi do INNYCH ojców dzieci niepełnosprawnych, ale w taki sposób, by jego słowa trafiły przede wszystkim do nich?
– Czy możemy nie uszanować jego ogromnej odwagi i determinacji, by to właśnie mężczyźni i ojcowie zrozumieli wagę jego słów, usłyszeli to co do nich mówi, czym się z nimi dzieli inny, bardziej doświadczony przez życie ojciec, mąż, po prostu facet…?
– I już tak zupełnie na koniec – czy możemy nie docenić jego apelu i prośby do wszystkich obecnych na sali par „Życzę Wam otwartości i miłości w związku.
Może Wasze dzieci nie potrafią czasem pokazać co się dzieje w ich sercach, ale przyjdzie taki czas, że Wam wszystko wynagrodzą i swoją miłość będą Wam okazywać na każdym kroku. Tak jak mój syn. Mój syn jest moim szczęściem. Dziękuję.”
Panie Generale, jeszcze raz z całego serca dziękujemy za zaufanie jakim nas Pan obdarzył i za Pana szczerość w mówieniu o Pana rodzinie, emocjach, przeżyciach.
Jeszcze raz bardzo dziękujemy!
Izabela Hnidziuk-Machnica